Czy smoczkowi Jackowi uda się pomóc choremu Stasiowi? Czy będzie potrafił uratować z niebezpieczeństwa swoje ludzkie przyjaciółki Anię i Asię? Czy Jacek potrafi pokonać swoją własną niemoc? Czy pomoże innym smokom? Odpowiedzi na te pytania znaleźć można w tej bajce.
Ilustracje: Olga Vitoš
Piosenka „Smoczy blues”, muzyka: Ryszard Bialic
Str. 25/A4
Nie jest prawdą, że Smok Wawelski był ostatnim ze smoków żyjących w Krakowie. Po fatalnym zakończeniu znajomości tego smoka z pewnym faszerowanym baranem, spreparowanym przez znanego, krakowskiego szewca Dratewkę, smoczy ród żyjący w podwawelskim grodzie musiał zniknąć ludziom z oczu. Właściwie nie ma się co temu dziwić, że po garmażeryjnych wyczynach Wawelskiego, nie istniała jakakolwiek płaszczyzna porozumienia między jego krewnymi a mieszkańcami Krakowa. Żeby mieć święty spokój krakowskie smoki postanowiły się zakonspirować w rozległych podziemiach miasta, co z kolei wymusiło na nich całkowitą zmianę przyzwyczajeń jedzeniowych. Z konieczności zatem przeszły na wegetarianizm i od tego czasu smoczymi przysmakami stały się smakowite i chrupiące korzonki, listeczki, mchy i porosty, babki z torfu i placuszki z liści laurowych, wdzięcznie zwanych w Krakowie liśćmi bobkowymi. Jest oczywiste, że taka dieta musiała spowodować znaczne zmniejszenie smoczych rozmiarów, a zianie ogniem stało się z tegoż samego powodu znacząco mniej straszne.
Smocza konspiracja była na tyle skuteczna, że do nie tak dawna mieszkańcy Krakowa byli przeświadczeni, że smok wawelski był ostatnim ze smoków mieszkających w ich mieście. Tak było aż do chwili, gdy w mieście nad Wisłą pojawił się smoczek Jacek, który miał absolutnie dość tej całej konspiracji, chciał słońca, suchego otoczenia i kontaktów z ludźmi, zwłaszcza z ludzkimi dziećmi..
Smoczek Jacek miał swoje radości, ale miał też kłopoty, nawet całkiem spore. Nie dość że miał astmę (jak to smoki nazywały astmicę), to jeszcze bardzo seplenił, okropnie szeleściły mu wszystkie sz; cz i rz. Tak Jacek mówił o swojej ciężkiej doli:
SMOCE ZYCIE
Mam alergię, katar sienny
Łzami płacą moje ocy
Kicham, prycham, o ja biedny!!!
Cy ktoś mi pomoze w tym?
Wstyd się pzyznać, bo wśród smoków
Bardziej tzeba groźnym być
A ja lubię wąchać kwiatki
Jak Fernando, sławny byk
Jak tu wąchać kiedy z nosa
Katar gigant leje się?
Jak podziwiać, gdy kichanie
Kazdej wiosny dręcy mnie!
Tez chcę sławnym smokiem być
Tak jak bycek wąchać kwiatki
I wśród klombów pięknie śnić
A tu aaaapsik, aaaapsik, aaaapsik apsik
Cy ktoś znajdzie jakiś sposób
Na alergię mą, cy nie
Bym mógł wrescie wśród ogrodów
Słodko spędzać zycie swe.